Halina Kula-Żmuda
Zaczęło się od fortelu...
50 lat biblioteki minęło w marcu 1995 roku, ale dopiero jesieni± tego roku - przypadkiem - natknęłam się na
wiadomość o tym, wertuj±c pierwszy powojenny zeszyt Protokołów Rady Pedagogicznej, obejmuj±cy okres od 1945 do
1950 roku.
Nigdy nie traktowałam pracy bibliotekarki tylko jako nieruchomego siedzenia za biurkiem i wypełniania kart lub
stemplowania ksi±żek. Chciałam czegoś więcej - no i była ku temu okazja - biblioteka mogła mieć swoje urodziny.
Konkursy konkursami, ale mnie się marzyło spotkanie z jakimś pisarzem lub poet±.
Jeszcze kilka lat temu byłoby to możliwe - "ktoś" organizował takie spotkania autorskie. Nie wiem, kto
za nie płacił, ale pisarze byli chętni.
Teraz, z pozycji szkoły - bardzo przecież ograniczonej materialnie - nie widziałam możliwości, by kogoś zaprosić,
zapłacić mu, zafundować podróż powrotn±, posiłek, kwiaty. To przekraczało nasze (a tym bardziej moje) możliwości.
Tu był potrzebny pomysł! Fortel, jakby powiedział Zagłoba. A ja wkrótce taki fortel miałam!
Już wiedziałam - będę pisać i prosić o autografy!
Ba, łatwo pomyśleć, trudniej wykonać.
Zaczęłam od telefonu do pani Marii Krüger, autorki wielu pozycji dla dzieci ("Dar rzeki Fly",
"Klimek i Klementynka", "Było? Nie było", "Złota korona", "Szkoła
narzeczonych") i może najbardziej znanej powieści dla dziewcz±t pt.: "Godzina p±sowej róży",
spopularyzowanej dzięki filmowi.
Zdobyłam numer telefonu i zadzwoniłam. Głos w słuchawce niewiele mi powiedział o wieku mojej rozmówczyni.
Przedstawiłam się i powiedziałam, o co mi chodzi. W rozmowie padło również sformułowanie "spotkanie
autorskie". Pani Maria tłumaczyła, że źle się czuje, bo niedawno chorowała. Wiedziałam, że nikt nigdy do
nas nie przyjedzie ze stolicy i to bez wynagrodzenia.
Można rzec - zdębiałam, gdy pani Maria zapytała, czy ja wiem, ile ona ma lat.
Nie wiedziałam, i nie sprawdziłam tego w żadnych źródłach. Zagaiłam więc, że s±dz±c po ksi±żkach, które
pisze i dla kogo je pisze - sama może mieć ok. 60 lat. Czytaj± j± i młode panienki i dorosłe panie, np.
nauczycielki. ("Odpowiednia dziewczyna", "Po prostu Lucynka P.", "Szkoła narzeczonych"
itp.).
A wtedy pani Maria roześmiała się i powiedziała:
- Droga pani, ja mam prawie 90 lat! Sama chętnie bym do was przyjechała, ale już mi lekarz nie pozwoli!
Wiedziałam już, że popełniłam gafę, ale pani Maria była tak miła i serdeczna, że nie dała mi tego odczuć.
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę i pani Krüger obiecała w krótkim czasie nadesłać do nas paczkę z ksi±żkami.
Jakoż paczka nadeszła i zawierała sporo. Był tam również list do młodzieży i do mnie, były ksi±żki dla
dzieci i pozycja dla mnie. Było mi bardzo miło, gdy w "moim" liście pani Maria napisała:
Pozdrowienia dla pani Haliny na pami±tkę naszych spotkań w eterze. (1.1996)
dotyczyło to, oczywiście, naszej rozmowy telefonicznej, a w ksi±żce napisała:
Droga pani Halino, proszę przyj±ć tę różę od Marii Krüger i czasem j± wspomnieć (1.1996).
Korzystaj±c z pomocy koleżanek z Biblioteki Miejskiej w Zawierciu i ksi±żki pt.: "Kto jest kim w
Polsce" (niestety, mocno już nieaktualnej) wysłałam kilkanaście listów do różnych osób, w przeważaj±cej
większości pisarzy.
Udało się na tyle, że na Jubileuszu 50-lecia biblioteki, którego główne obchody przełożyłam na pocz±tek
1996 roku, nasz zbiór, czy może raczej zbiorek autografów liczył już 13 sztuk.
To wtedy napisali do nas:
Małgorzata Musierowicz, Józef Ratajczak, Marta Tomaszewska, Wiktor Woroszylski, Sobiesław Zasada, Wojciech Żukrowski,
Joanna Papuzińska, Wanda Chotomska, Ludwik Jerzy Kern, Szymon Kobyliński, Ewa Nowacka, syn Stanisława Pagaczewskeigo,
Maciej Kuczyński i Maria Krüger.
To wtedy, nieco spóźniona, już "po terminie", nadesłała swój list (i spor± paczkę ksi±żek!) Małgorzata
Musierowicz. Remont mieszkania przeszkodził jej w systematycznym przegl±daniu korespondencji, ale ponieważ
"lepiej późno niż wcale", ona wolała "lepiej późno".
A ja się oczywiście z tego cieszyłam!
W tej pierwszej wersji mojego zbioru autografów wszyscy - z wyj±tkiem Sobiesława Zasady - byli literatami.
Zauważyłam, że szanowali mój pomysł, który chwalili i pisali, że im się spodobał. Niektórzy, jak np. Maciej
Kuczyński, zakończyli swój list piękn±, głęboka myśl±, któr± odt±d zawsze wykorzystuję jako główne motto
tego, co robię i jako podstawę sensu istnienia naszego bibliotecznego księgozbioru autografów.
Myśl owa brzmi tak:
Myślę, że to bardzo dobry pomysł z wystawk± autografów, bo trzeba młodzieży przypominać
wszelkimi sposobami, że ksi±żki jeszcze istniej±. (20.1 1996)
Ciekawie potraktowała nasz± prośbę o autograf Wanda Chotomska, która nadesłała, bardzo szybko, specjalnie na
nasz biblioteczny jubileusz napisany wiersz:
Wysyłam list w kopercie,
adres? -
Szkoła Podstawowa nr 4
ul. Powstańców ¦l±skich 18,
Kod - 42-400 Zawiercie.
A w liście
mnóstwo buziaków
dla wszystkich
zawierciaków,
uśmiech - jak rymy wesoły
i niski ukłon dla Szkoły.
Całkiem prywatnie potraktował mój list artysta - rysownik Szymon Kobyliński; niewiele wcześniej obchodził
bowiem 50 - lecie pracy i z tej okazji w "Życiu Warszawy" zamieścił stosowny rysunek, przedstawiaj±cy swoj±
karykaturę. Otrzymaliśmy oryginał tego rysunku, co znacznie podniosło wartość naszej kolekcji.
Mił± niespodziank± był list syna Stanisława Pagaczewskiego, pana Tomasza, który, pomimo, że Ojciec nie żył
już od kilku lat, nadesłał - oprócz listu - star± ksi±żkę o Pieninach - "Z biegiem Dunajca" z 1954
roku, z podpisem Ojca z dawnych lat i wklejonym ekslibrisem. Bardzo cenny dar!
Z innych, zarówno Joanna Papuzińska, jak i Marta Tomaszewska, nadesłały długie listy, z czego druga, autorka
wielu powieści przygodowych dla młodzieży, również 2 ksi±żki.
Ewa Nowacka - również kilka ksi±żek - każda z dedykacj±.
Z panów - Józef Ratajczak przysłał ksi±żkę z dedykacj±, zaś Wiktor Woroszylski - kartkę z ludowym rysunkiem
i podpisem.
Dwie duże paczki ksi±żek przekazał nam wówczas jedyny sławny człowiek "nie z branży", sportowiec
(rajdy samochodowe) i biznesmen - Sobiesław Zasada. Były to pięknie wydane wspomnienia rajdowca pt. "Moje
rajdy", atlasy samochodowe - współczesne i reprinty.
Do wszystkich moich korespondentów wysyłałam podziękowania z doł±czonym rysunkiem, wykonanym przez mojego syna
Marcina. Przy pierwszym kontakcie (bo takie s±) naczytałam się sporo pochwał na ich temat.
Joanna Kulmowa napisała np.:
...dziękuję za list z rysunkami syna - rzeczywiście bardzo udanymi. Delikatna kreska przypomina
kreskę Uniechowskiego...
Podobne zdanie wyraziła Halina Popławska:
Dziękuję Pani bardzo za rysunki syna, jest wybitnie utalentowany. (12.1999). Dzięki za śliczn±
winietę - z pewności± dzieło Pani utalentowanego syna. (12.2000).
Zupełnie oddzielna opowieść należy się Danielowi Olbrychskiemu, bowiem jest o czym pisać i z czego się cieszyć.
Był styczeń 1999 roku i przygotowania do spóźnionego jubileuszu szkoły były w gor±czkowym toku, gdy
niespodziewanie zawołano mnie do telefonu. No cóż, na dwa lata przed końcem XX wieku telefon - rzecz normalna, ale
to był telefon od pana Daniela Olbrychskiego! Kiedy brałam do ręki słuchawkę, wiedziałam już, z kim będę
rozmawiać.
Rozmowa z panem Danielem potoczyła się swobodnie i wesoło. Tłumaczył się, że jeszcze nie nadesłał swoich ksi±żek,
ale list mój, (wysłany w październiku 1998 roku) otrzymał dopiero podczas świ±t Bożego Narodzenia. List
przechowali s±siedzi, wiedz±c, że przyjedzie zim± do swego ulubionego domu w Kazimierzu Dolnym.
Nie było, oczywiście, za późno, a ja bardzo się cieszyłam, że okazał zainteresowanie moj± prośb± o
autograf i że w należyty (dla nas !) sposób na ni± zareagował. Nie omieszkałam mu o tym opowiedzieć, skarż±c się,
że aktorzy s± mniej "obowi±zkowi". To pisarze i poeci częściej odpowiadaj± na mój list i doceniaj±
pomysł.
Zapytał, do kogo pisałam. Odpowiedziałam, wymieniłam Annę Seniuk, Maję Komorowsk±, Krystynę Jandę...
Pan Olbrychski wykrzykn±ł zdziwiony:
- Krysia!? Przecież to moja s±siadka! Zaraz j± pogonię. Obiecuję zadzwonić!
Obiecał, zadzwonił i "pogonił", bo za kilka dni nadeszły 2 przesyłki od Olbrychskiego, a zaraz potem -
piękna ksi±żka z autografem od Krystyny Jandy.
Niezwykła, również zabawna historyjka wi±że się z Olg± Tokarczuk.
W stosunkowo mało ambitnym czasopiśmie, tzw. kobiecym tygodniku, podano w maleńkiej notatce, że pani..., teściowa
Olgi Tokarczuk w takiej a takiej kreacji wybiera się na bal sylwestrowy 2000. Pani ta, zatrudniona w kiosku
"Ruchu" na dworcu kolejowym w mieście... chętnie sprzedaje coraz bardziej znane, popularne i cenione powieści
swej synowej.
Zaryzykowałam. Napisałam dwa listy. Jeden do pani Olgi, w kopercie - otwartej, włożony był do drugiej większej
koperty, adresowanej na nazwisko pani..., kiosk "Ruchu", dworzec kolejowy w... W liście do pani... wszystko
wyjaśniłam i prosiłam o dalsze przekazanie mego listu. List doszedł, a teściowa widocznie z ochot± spełniła m±
prośbę, bo wkrótce otrzymałam przesyłkę od Olgi Tokarczuk, a w niej ksi±żkę "Dom dzienny, dom nocny",
oczywiście z dedykacj±!
W zupełnie cudowny sposób udało mi się zdobyć autograf Agnieszki Holland.
Również w piśmie kobiecym, tym razem w miesięczniku, ukazał się artykuł o pewnej pani, matce Agnieszki
Holland. Pani ta mieszka w dużym mieście, ale sporo mieszkańców ulicy... dobrze j± zna. B±dź co b±dź - obie córki
to sławne reżyserki! (druga to Magdalena Łazarkiewicz).
Zdobyłam mapę tego miasta, udało mi się znaleźć wymienion± w artykule ulicę. Uliczka niewielka, a okolica
wygl±da na dzielnicę domków jednorodzinnych, gdzieś na obrzeżach miasta.
I znów zaryzykowałam. I znów się udało! Pomyśleć, że Agnieszka Holland, mieszkaj±ca gdzieś w Bretanii, we
Francji, otrzymuje okrężn± drog± moj± prośbę i... po prostu j± spełnia. Otrzymaliśmy plakat z widoczn± dobrze
dedykacj± dla uczniów naszej szkoły. Plakat ten uświetnił 25 - lecie pracy reżyserskiej Agnieszki Holland.
Adres i telefon Ireny Jurgielewiczowej zdobyłam dzięki rozmowie telefonicznej z pani± Mart± Tomaszewsk±.
Rozmowa dotyczyła powieści pani Marty z 1973 roku pt.: "Tajemnica białego pokoju", a będ±cej
przedmiotem dużej literackiej pracy, któr± wówczas pisałam. Przy okazji wspomnień powieści młodzieżowych, padło
nazwisko autorki "Tego obcego" lub tytuł tej powieści.
Pani Marta wspomniała, że wybiera się po południu do pani Ireny, żeby j± odwiedzić. Trochę byłam zdziwiona,
bo jak nie liczyłam lat Marii Krüger (rocznik 1911), to Irenę Jurgielewiczow± umiejscowiłam w dość "późnym
okresie późnej jesieni wieku" (jak się okazało - rocznik 1903) i zdziwiona byłam, że jest na tyle sprawna, żeby
pisać.
Co prawda znacznie się "posunęła", jak powiedziała Marta Tomaszewska, ale, jak dotychczas, dawała
sobie radę i kończyła kolejn± ksi±żkę.
Dostałam numer telefonu, dostałam adres, napisałam i zadzwoniłam. Pani Irena była mile zdziwiona, że ktoś o
niej pamięta. Obiecała, napisała - dla szkoły wysłała 2 pięknie wydane ksi±żki, dla mnie - równie piękn± -
wspomnieniow± ("Byłam, byliśmy"). Słabiutko mówi, słabiutko pisze, ręka nie słucha już pisarki, ale
ostatnio - po Bożym Narodzeniu i po Wielkanocy - życzeniami odpowiedziała na moje życzenia.
13 stycznia Irena Jurgielewiczowa skończyła 98 lat - ogłosiłam to klasie VI, która była akurat w trakcie
czytania "Tego obcego". Pokazałam przy okazji nadesłany - bardzo smutny list starszej kobiety oraz piękne
ksi±żki i miłe życzenia na kartkach pocztowych.
Miłe doświadczenia mam z korespondencji z Prezydentem RP, Aleksandrem Kwaśniewskim, i jego żon±, pani± Jolant±
Kwaśniewsk±. Nasz zbiór wzbogaciły 2 piękne, kolorowe fotografie państwa Kwaśniewskich oraz miłe słowa dla szkoły
i podziękowania za życzenia świ±teczne.
Z kolei Ewa Lipska (zawsze dziękuj±ca za życzenia z okazji ¦wi±t Bożego Narodzenia - kartk± z Wiednia)
zapowiedziała przy którejś okazji:
Tak się składa, że w przyszłym roku będę się przeprowadzać (a raczej: będę wracać!) do
Krakowa. W zwi±zku z tym chętnie przekazałabym Państwu pewn± ilość moich ksi±żek, z których nie korzystam, a
zapewne znajd± one czytelników w Pani bibliotece. Jeżeli pani pozwoli - zatelefonuję z Krakowa - i omówimy szczegóły,
dobrze? (10.12.2000)
Z niecierpliwości± czekam, czy pani Lipska będzie o nas pamiętać również w ferworze przeprowadzki lub po niej.
Podobn± chęć podzielenia się swoim księgozbiorem wyraził Andrzej Wajda w swoim pierwszym liście do nas:
Chętnie przekażę szkolnej bibliotece cześć mojego księgozbioru, który z biegiem lat nagromadził
się w nadmiarze. (28.5.1999).
Wtedy również nadesłał nam 2 piękne ksi±żki - z czego jedna to album z pięknymi zdjęciami ze swego nowego
filmu "Pan Tadeusz", druga to "Podwójne spojrzenie"
Pisałam do niego zaraz po premierze "Pana Tadeusza", pisałam po otrzymaniu Oskara. Wysłaliśmy również
rysunek ilustruj±cy dorobek reżyserski Andrzeja Wajdy.
Wiem, że jako laureat Oskara jest jeszcze bardziej zajęty, ale wci±ż mam nadzieję, że się do nas odezwie.
Niech ktoś powie, że człowiek nie uczy się przez całe życie. Oto znów gdzieś przeczytałam, że w Krakowie
odbywa się wystawa projektów witraży i rysunków Józefa Mehoffera - "Opus Magnum" - malarza i twórcy
witraży z przełomu wieków, z okresu Młodej Polski.
Napisałam, bo kustoszem, pomysłodawc± i organizatorem wystawy okazał się Ryszard von Mehoffer, wnuk malarza.
Od czasów studenckich wisi u mnie w domu taniutka - rzekłabym siermiężna - reprodukcja wspaniałego obrazu
Mehoffera "Dziwny ogród". We wspaniałym ogrodzie, czy może raczej sadzie, znajduje się troje ludzi -
tajemnicza piękna kobieta w granatowej sukni i takim kapeluszu, uśmiechnięta, pełna spokoju nieśmiała wieśniaczka,
może niania i mały, może dwuletni nagi chłopiec z blond fryzur±. Wydawałoby się - zwykły obrazek rodzajowy,
jakich sporo w muzeach.
Nic bardziej błędnego, bo oto na tle głębokiej zieleni liści drzew, zawieszona niby w próżni, wisi
nienaturalnie olbrzymia ważka z szeroko rozpostartymi skrzydłami.
Wisi, a może czegoś oczekuje? Niby fatum, niby przeznaczenie, od którego trudno zbiec.
Co przyniesie tym ludziom na obrazie? Kobiecie i dziecku?
Piszę o tym obrazie tak dużo, bo dziwnym trafem ten piękny obraz był moim ulubionym i takim pozostał do dziś, a
dziecko... Kilka lat później, kiedy mój starszy syn miał 2 lata, wygl±dał ze swoimi bardzo jasnymi, kręconymi włosami
dokładnie tak samo, jak tamten malec z obrazu sprzed wieku...
Opowiedziałam tę historię, wysyłaj±c mój list do pana Mehoffera. Prawdę mówi±c, znów nie spodziewałam się
odpowiedzi.
Dostałam j± kilka miesięcy później:
Pani list z dnia 23.3.2000 jest niesłychanie ujmuj±cy i wzbudził we mnie od razu chęć posłania
Pani, do Pani zbiorów, katalogu z wystawy "Opus Magnum"...
i wspomniany wyżej katalog, w postaci pięknego albumu.
Pomyśleć, przysłał mi to wnuk tamtego Mehoffera, którego ojcem był właśnie tamten mały blondynek z obrazu.
Jak dziwnie plot± się ludzkie losy?
Bardzo sympatyczny list otrzymałam od samego Kapitana Klossa, czyli Stanisława Mikulskiego. Wiem, że pan Mikulski
nie lubi, by go utożsamiać tylko z t± rol±, ale nie da się ukryć, że był wspaniałym Klossem.
Stanisław Mikulski nadesłał również paczkę ksi±żek - 1 i 2 tom "Stawki większej niż życie", bo
choć nie był jej autorem, to - ... coś tam dla niej zrobił.
Miłe kontakty mamy z Ew± Nowack±, która przysłała nam kilka ksi±żek i swoje prywatne zdjęcia i z Halin± Popławsk±,
z któr± utrzymuję również kontakt telefoniczny. Mam od niej stałe zaproszenie, by odwiedzić j± w czasie mojego
pobytu w Warszawie.
To autorka moich ulubionych ksi±żek, w tym "Klawikord i róża", któr± mogłabym czytać często, nawet
w celach zdrowotnej profilaktyki.
Smutno mi, gdy wspominam Wiktora Woroszylskiego i Józefa Ratajczaka - dwóch twórców poezji dziecięcej. Dziś
obaj już nie żyj±, a ja wci±ż poszczycić się mogę nie tylko ich autografami, ale również tym, że koresponduję
z żonami obu poetów - pani± Janin± Woroszylsk± i prof. Dobrochn± Ratajczakow±, wykładowc± na Uniwersytecie im.
Mickiewicza w Poznaniu.
Jeśli już przy wykładowcach jestem, to mamy też autograf prof. Marii Janion, wykładowcy i znawcy polskiej
literatury romantycznej (ale nie tylko!) oraz zdjęcie z dedykacj± prof. dra hab. filozofii księdza Józefa Tischnera.
Dziś nie ma Go już między nami, ale jego pogodne, góralskie wywody filozoficzne pozostały i służyć będ± każdemu
przeciętnemu, "małemu człowiekowi", który zechce po nie sięgn±ć.
Wspominaj±c pocz±tki naszego zbioru nie sposób nie wspomnieć o naszych Noblistach - o Wisławie Szymborskiej
(1996) i Czesławie Miłoszu (1980). Obydwoje nadesłali nam swe zbiory poezji z dedykacjami, stanowi±ce nasz±
prawdziw± chlubę.
Trzecim naszym Noblist± jest Lech Wałęsa, od którego nadeszła biograficzna ksi±żka oraz
...własnoręczny autograf.
Na wysłanie listu do Marka Niedżwieckiego, dziennikarza radiowej "3" namówił mnie syn, wielbiciel całej
rozgłośni, a Listy Przebojów "Niedźwiedzia" - zwłaszcza.
"Niedźwiedź" nie zawiódł, odpisał, a nawet nadesłał pięknie wydan± ksi±żkę o swojej liście
przebojów, podpisan± - uwaga! - złotym mazakiem. Ci, którzy słuchaj± "3", wiedz±, o co chodzi, ci, którzy
nie słuchaj± - trudno - niech żałuj±! Od Marka Niedźwieckiego mamy też kilka firmowych naklejek "3".
Cóż, nie da się ukryć, po prostu miałam szczęście!
Chyba na osobny rozdział zasługuje moja korespondencja z Wojciechem Żukrowskim, zapocz±tkowana w 1996 roku, która
trwała aż do śmierci pisarza w 2000 roku.
Wojciech Żukrowski wyraźnie się ucieszył, kiedy |