|
Kolejny raport naszego tajnego współpracownika (TW), który ulokowany jest w Sejmie RP, zwanym też Wysoką Izbą
(WI) i na nasze zlecenie rejestruje wszystkie wypowiedzi posłów, w których pojawia się słowo biblioteka
(red.).
W
Wysokiej Izbie od pewnego czasu trwa usilne poszukiwanie ustawy, która została przyjęta
bez tzw. patologicznego lobbingu. Rezultaty są marne. Postanowiono zatem szybko
uchwalić jakiś akt prawny, za którym nie kryją się pieniądze jakiejś grupy
interesów. Dzięki temu do porządku obrad Sejmu trafiła nowelizacja ustawy o
organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej. Jest to tematyka całkowicie
wszystkim posłom obojętna, więc nie zachodziła obawa jakiegokolwiek mataczenia.
Dyskusja toczyła się (26 XI) niemrawo między posłem sprawozdawcą a kilkoma
posłami, których los rzucił na salę obrad. Posłanka Elżbieta Więcławska-Sauk (PiS) poinformowała, że w komisji "prace
nad nowelizacją ustawy właściwie skupiały się wyłącznie na jednym punkcie - na
sposobie powoływania dyrektorów instytucji kultury" i żeby wprowadzić jakieś merytoryczne
ożywienie zapraszano na zebrania komisji przedstawicieli różnych środowisk, w
tym nawet bibliotekarzy. Poseł Antoni Z. Stryjewski (Ruch Katolicko-Narodowy)
zwrócił uwagę, że "obywatele próbują wymóc na władzach centralnych
odpowiedzialność konstytucyjną za edukację, gdy w gminie likwidują szkoły, za
kulturę, gdy w gminie likwidują dom kultury, bibliotekę,
teatr, muzeum". Stwierdził też, że wprowadzenie konkursów na dyrektorowi
placówek kultury jest lepszym rozwiązaniem niż "samowola lokalnych klik", ale
jednocześnie przypomniał, że znany jest proceder ustawiania konkursów. A zatem
tu także jest patologia.
|
|