|
II miejsce w konkursie "Biblioteka szkolna na miarę XXI wieku"
Przeczytałam niedawno w jakimś czasopiśmie o strajku nowojorskich bibliotekarzy. Protestowali oni przeciwko
przepisowi, który zabraniał im noszenia ubrań przyciągających uwagę, jak mini spódniczki, okulary przeciwsłoneczne,
nawet klapki. Pomyślałam, że wygląd zewnętrzny nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Dużo ważniejsze u osób pracujących w
bibliotece są ich oczytanie, umiejętność odnajdywania wybranej pozycji w morzu książek, czy zwykła pasja, z jaką
wykonują swą pracę. Rozmyślania na temat pracy bibliotekarza zaprzątnęły mą uwagę i skłoniły do zadania sobie pytania:
Jakimi cechami powinien się wyróżniać współczesny pracownik biblioteki? Postanowiłam się zabawić i sporządzić portret
idealnego bibliotekarza dzisiejszych czasów.
Aby jednak ten obraz mógł być pełny, nie wystarczą cechy tak dzisiaj poszukiwane przez pracodawców jak asertywność
czy precyzja w działaniu. W tworzeniu wizji naszego idealnego bibliotekarza należałoby się raczej zanurzyć w przeszłość
w poszukiwaniu pierwszych "opiekunów książek".
Ci zaś najczęściej kojarzą nam się z Biblioteką Aleksandryjską- największą i najsłynniejszą wśród zbiorów książek
świata antycznego, która powstała za panowania faraona Ptolemeusza II. Zasługuje ona na uwagę nie tylko jako skarbnica
wspaniałych dzieł literatury antycznej (w szczytowym okresie znajdowało się w niej ponad 700 tysięcy woluminów), ale też
jako miejsce, gdzie powstały jedne z pierwszych katalogów bibliotecznych. Uporządkowaniem na dziesięć działów, a
następnie według kolejności alfabetycznej zajął się Kallimach z Cyreny. Jego wytrwałość jest rzeczywiście godna podziwu
i naśladowania przez dzisiejszych bibliotekarzy, których księgozbiory są w większości dużo mniejsze od
aleksandryjskiego.
Na uwagę zasługuje również zainteresowanie ówczesnych władców Egiptu sprawami kultury i objęcie ich patronatem
finansowym. Tak na przykład Ptolemeusz III wypożyczył od Ateńczyków dzieła Sofoklesa, Ajschylosa i Eurypidesa za wcale
niemałą sumę piętnastu talentów. Jednakże dzieła tak mu się spodobały, że odesłał do Aten jedynie piękne ich odpisy. Tym
samym stracił kaucję, ale jednocześnie zyskał wspaniałe woluminy. Na takie zaciekawienie dzisiejszych władz literaturą
raczej nie mamy co liczyć. Kulturę uważa się za nisko dochodową inwestycję, toteż biblioteki , szczególnie te mniejsze,
dostają skrajnie niskie dotacje na powiększanie swych zbiorów. Płace bibliotekarzy też nie należą do najwyższych, więc
może trudno dziwić się ich częściowemu zrezygnowaniu. Gdyby jednak zechcieli się wykazać pomysłowością swych
starożytnych poprzedników, którzy zatrzymywali wpływające do Egiptu statki w celu wzięcia w depozyt książek pasażerów i
uczynienia z nich odpisów, mogliby zgromadzić sporą ilość nowych tytułów. Oczywiście konieczne byłoby też zaangażowanie
czytelników, ale cóż to dla kogoś z siłą przekonywania? Przy odrobinie wysiłku można by organizować rozmaite festyny i
kiermasze czy zbiórki książek. Dochody z takich imprez przekazywane byłyby właśnie na poszerzanie zbiorów
bibliotecznych. Na przykład w mojej szkole jest corocznie przeprowadzana zbiórka drobnych pieniędzy właśnie na potrzeby
biblioteki. Dodatkowo dochody szkolnego sklepiku również częściowo pokrywają zakup nowych książek. Dzięki temu możemy
się cieszyć nie tylko lekturami, ale również powieściami o tematyce młodzieżowej, czyli tym, co nas naprawdę interesuje.
Wróćmy jednak do historii. Idąc śladem książki, docieramy do średniowiecza. Można zadać sobie pytanie: A cóż dobrego
działo się w owym czasie z literaturą? Wszystkie znaczące dzieła były zamykane w klasztorach, a w dodatku wprowadzono
Indeks Ksiąg Zakazanych. Rzeczywiście, dostępność wszelkich utworów była znikoma, albowiem mnisi zazdrośnie strzegli
swych foliałów. Z drugiej zaś strony, trudno nie podziwiać zakonników za ich skrupulatność i samozaparcie przy
przepisywaniu opasłych tomów. Dziś może bibliotekarze nie mają podobnie uciążliwych zadań, ale moim zdaniem osoba
pracująca w bibliotece powinna wykazywać się przysłowiową benedyktyńską cierpliwością. Jednakże tym, co spodobało mi się
w średniowiecznych strukturach księgarskich jest fakt, iż pracą przy księgozbiorach zajmowali się ludzie wykształceni
(co zdecydowanie można powiedzieć o mnichach). O ile brak jakiegokolwiek czytelnictwa wśród ludu był zdecydowanie
ujemnym zjawiskiem, o tyle bibliotekarzem nie może być pierwszy lepszy człowiek. Osoba taka powinna posiadać choćby
podstawowe wykształcenie w kierunku bibliotekoznawstwa i koniecznie musi znać swój księgozbiór i umieć wskazać daną
pozycję. Opinię swą czerpię na podstawie kontaktu z jednym z gminnych bibliotekarzy, dla którego odszukanie
jakiegokolwiek utworu stanowi ogromny problem, że nie wspomnę już o sytuacji, w której zapytany o książki kardynała
Wyszyńskiego pyta, czy chodzi o Karola. Naprawdę, nie ma nic gorszego niż osoba wykonująca swój zawód bez jakichkolwiek
na jego temat wiadomości czy choćby szczątkowej pasji tym, co się robi. Podobne sytuacje zdarzają się również w
bibliotekach szkolnych, gdzie ich opiekunowie traktują swoje zajęcie jedynie jako sposób dorobienia do etatu, a książki
leżą w nieposzanowaniu i nieporządku. Takie zachowanie świadczy o ignorowaniu ważnego dziedzictwa ludzkości, jakim jest
literatura. Najchętniej poprosiłabym wszystkich pracodawców, aby zatrudniali do bibliotek osoby kompetentne i nie
pozwolili dziełom Mickiewicza zginąć pomiędzy poradnikami metodycznymi, a instrukcją obsługi pralki.
Czy bibliotekarz powinien być humanistą? Uważam, że tak. Nie mam tu może na myśli tak wszechstronnych umiejętności
jak u Michała Anioła i współczesnych mu artystów, ale raczej szeroki krąg zainteresowań oraz umiejętność wypowiadania
się na różne tematy- nie tylko te związane z jego specjalizacją. Czasem, wchodząc do biblioteki, mam ochotę nie tylko
wypożyczyć książkę, ale także porozmawiać z kimś o nowościach wydawniczych, jakie warto przeczytać, o problemach natury
filozoficznej czy o sprawach życia codziennego jak choćby kwestie związane z przystąpieniem do Unii Europejskiej. Bywa
też, że chcę koniecznie podzielić się z kimś interesującym artykułem lub nawet tematem z książki do biologii, który
wydaje mi się fascynujący. Wbrew pozorom nie jest łatwo znaleÄ˝ć taką osobę, bo większość ludzi, którym opowiadam o
najnowszej płycie Anny Marii Jopek albo o układzie nerwowym człowieka, patrzy na mnie jakbym była niespełna rozumu.
Dlatego sądzę, iż bibliotekarz powinien nie tylko wypożyczać, lecz również rozmawiać ze swoim czytelnikiem. Dobrym
pomysłem byłoby na przykład stworzenie przy bibliotekach grup dyskusyjnych, gdzie ludzie łaknący wiedzy i chcący
podzielić się z kimś swoimi przemyśleniami, mogliby spotykać się w celu toczenia wspólnych dysput o tym, co jest dla
nich ważne.
To na tyle byłoby historii i przymiotów, jakie nas pracownik biblioteczny powinien odziedziczyć po swoich przodkach.
Jednakże świat, w którym telewizja i komputery stają się nierzadko środkiem zastępczym dla słowa pisanego. Czym zatem
powinien wyróżniać się bibliotekarz w czasach pop kultury?
Przede wszystkim musi mieć siłę przekonywania i niemałą pomysłowość, aby jego propozycja spędzania wolnego czasu
wygrała konkurencję z "Pokemonami" czy z pełnymi przemocy grami komputerowymi typu "Quake". Sama mam młodszego brata i
wiem, jaki to problem namówić go na przeczytanie czegokolwiek, co nie jest obowiązkową lekturą (choć z tymi ostatnimi
też bywa różnie). Tutaj z pomocą zdesperowanym rodzicom przychodzi pani J.K. Rowling, która jakimś niewiadomym sposobem
oczarowała swoimi książkami miliony dzieci na całym świecie. Zapobiegliwy bibliotekarz może zachęcić młodego czytelnika
do sięgnięcia choćby i po "Harry’ego Pottera", a potem stopniowo podsuwać mu coraz to nowe pozycje. I błagam: niech to
nie będą od razu jakieś opasłe tomiska w stylu sienkiewiczowskim! Nawet jeśli takie dzieło ma ogromną wartość duchową,
to uczeń podstawówki, a-co zdarza się nierzadko-także gimnazjum, i tak ich nie zrozumie, a jedynie zrazi się do książek
i do bibliotekarza. Na nic się tu zdadzą tłumaczenia. Musielibyśmy być chyba samym Albusem Dumbledore’em, żeby doczekać
się w tej kwestii respektu. Dlatego proponowałabym bibliotekarzom poprzestać na książkach młodzieżowych i przygodowych.
Można więc wprost zaproponować przeczytanie jakiejś powieści lub, niby to przypadkiem, skierować rozmowę na temat
ciekawych kryminałów czy utworów fantastycznych (wszystko zależy od tego, co kto lubi). I jeszcze jedno zagadnienie.
Wielu ludziom akcja "Cała Polska czyta dzieciom" wydaje się jakimś niedorzecznym pomysłem. Moim zdaniem z takiego
malucha, który słucha baśni, może wyrosnąć wspaniały czytelnik. Rodzice jednakże nie zawsze mogą spędzać ze swoimi
dziećmi tyle czasu, ile by chcieli. Dlatego warto by pomyśleć o zorganizowaniu przez biblioteki spotkań z
przedszkolakami poświęconymi w całości na czytanie wspólnie wybranych baśni i wierszyków.
Można powiedzieć: no dobrze. Czytanie czytaniem, ale ktoś, kto nie zna się na komputerach uchodzi w oczach młodzieży
na kompletnego dinozaura. W czasach kiedy wróg komputeryzacji jest wrogiem postępu, trudno byłoby przekonywać
wszystkich, że te całkiem użyteczne maszyny są niepotrzebne. Jeśli biblioteka szczęśliwie posiada już pecety, wtedy
osoba, która jest w niej zatrudniona, ma szansę pokazać młodym ludziom, że służą one nie tylko do grania i prowadzenia
rozmów na czacie. Właśnie w tym celu powstają nowe przedmioty typu edukacja medialna i zarządzanie informacją. Wielu
uczniów nie ma pojęcia, jak bogatym Ä˝ródłem wiadomości mogą być dla nich pozaksiążkowe Ä˝ródła informacji. Zajęci
ustawianiem pasjansów nawet nie pomyślą o skorzystaniu z encyklopedii multimedialnej czy kaset wideo przy pisaniu
referatu. Nikt tu nie mówi o całkowitym zaprzestaniu korzystania z tradycyjnych słowników. W dzisiejszym świecie ważne
jest jednak, byśmy potrafili wzbogacać swoją wiedzę przez właściwe wykorzystanie mediów. Może gimnazjalista chętniej
wysłucha audycji o romantyzmie na kasecie niż przeczyta o niej w suchym, naukowym języku albo obejrzy symulację jakiegoś
doświadczenia na ekranie monitora zamiast poprzestać na rysunkach w podręczniku do chemii. Podobnie rzecz ma się z
Internetem. Kiedy go uruchamiamy, nie musimy od razu prowadzić rozmów na czacie. Tu również możemy znaleÄ˝ć informacje do
naszego przykładowego referatu, na przykład na stronie WIEM (Wielka Internetowa Encyklopedia Multimedialna), gdzie
oprócz zwykłych objaśnień zawarte są zdjęcia i pliki dÄ˝więkowe. Z pomocą uczniom przychodzą również strony przygotowane
specjalnie dla nich typu Eduseek czy witryna Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych. Można na nich znaleÄ˝ć informacje
jakich nie ma w podręcznikach albo sprawdzić swoją wiedzę we wszelkiego rodzaju konkursach. Oczywiście nie można
zapomnieć o stronach dla pasjonatów, których jest w Internecie mnóstwo. W każdym bądÄ˝ razie zadanie bibliotekarza polega
na przybliżeniu ludziom, wbrew pozorom nie tylko dzieciom, alternatywnych sposobów zdobywania informacji. To naprawdę
ważne tym bardziej, jeśli nie mają oni komputerów i w obcowaniu z tym sprzętem kierują się dużą ostrożnością. Nie
twierdzę, że bez pecetów nie da się żyć, ale umiejętność właściwego ich wykorzystania jest obecnie bardzo cenna. Jeśli
zaś szkoła nie posiada pracowni komputerowej, cóż- może bibliotekarze powinni wziąć na siebie zadanie pomocy uczniom w
obsłudze tych pożytecznych maszyn.
Chciałabym jeszcze wspomnieć o bardzo ważnym problemie osób niepełnosprawnych. Rozumiem, że skromny pracownik
biblioteki nie wynajdzie nagle ni stąd ni zowąd serii książek na kasetach czy też specjalnego lektora. Niestety sprawdza
się tu ta smutna prawda, że kiedy nie wiadomo o co chodzi, z pewnością chodzi o pieniądze. Z drugiej jednak strony, to
właśnie od zaradności bibliotekarza zależy czy uda mu się zgromadzić na takie cele pieniądze, o czym już wcześniej
pisałam. Zatem nie warto się od razu załamywać brakiem funduszy tylko tak szukać i kombinować aż się je znajdzie. Pewnie
nie będzie łatwo. Może jednak nasi wdzięczni czytelnicy, których próbujemy wychowywać na mądrych, światłych ludzi,
przyjdą swoim bibliotekarzom z pomocą w potrzebie?
Wróćmy jeszcze do usposobienia naszego "opiekuna książek". Kiedy o tym myślę, przypomina mi się moja bibliotekarka ze
szkoły podstawowej. To była naprawdę niezwykła kobieta i ogromnie lubiłam zajęcia z nią. Pomijając nawet fakt, że miała
naprawdę wszechstronne zainteresowania i niesamowitą pamięć, to potrafiła roztoczyć wokół siebie taką czytelniczą aurę.
Opowiadała nam o książkach, proponowała te, które warto przeczytać. PóÄ˝niej oczywiście odpytywała nas z treści
(wyglądało na to, że zna każdą z kilku tysięcy pozycji), co było dodatkową motywacją do przeczytania. Ostatecznie nikt
nie chciał zrobić sobie wstydu przed całą klasą. Inną cechą pani Bendy, którą pamiętam, była jej iście anielska
cierpliwość. Ze stoickim spokojem znosiła wybryki chłopców i mimo wszystko starała się ich namówić na zajęcie się czymś
pożytecznym. Bibliotekarz powinien przecież być cierpliwy, co jest szczególnie wskazane przy katalogowaniu i robieniu
odpisów. Te czynności raczej nie należą do najprzyjemniejszych ni zbyt ciekawych, a ktoś je musi wykonywać. Oczywiście,
owa nauczycielka chętnie z nami rozmawiała, opowiadała o językach słowiańskich (znała ich całkiem sporo), kiedyś za karę
kazała nam odpowiadać ze słówek z rosyjskiego. Może była trochę oderwana od rzeczywistości, ale za to nie przywiązywała
zbyt wielkiej wagi do tego, co mówili o niej inni. W czwartej klasie odrobinę mi brakowało lekcji w bibliotece. Nie wiem
do końca, czemu tak lubiłam panią Bogumiłę. Może po prostu myślę o niej z sentymentem, jak się myśli o swojej pierwszej
nauczycielce. Albo to coś innego, jakaś niesamowita atmosfera, coś jakby magia, której nie czułam już potem w żadnej
innej bibliotece. Może osoba opiekująca się biblioteką powinna być po prostu magiczna?...
Cóż, ta moja początkowa lista kilku najważniejszych cech, bardzo się rozszerzyła. Gdyby dodać do niej jeszcze kilka
zalet, to otrzymalibyśmy portret człowieka idealnego. Przeciętny pracownik biblioteczny może sobie powiedzieć: przecież
za mało mi tu płacą, żebym musiał to wszystko robić. W odpowiedzi na takie stwierdzenie przychodzi mi na myśl postać
taksówkarza z filmu "Kobieta z papugą na ramieniu". Człowiek ten proponuje swojemu pasażerowi herbatę w wybranym przez
niego kubeczku i dla umilenia jazdy włącza mu ulubioną muzykę. Wszystko to w ramach zwykłej opłaty za kurs. Dlaczego ten
kierowca czynił takie wysiłki? Ponieważ lubił swoją pracę. Podobnie jest z każdym innym zawodem. Najważniejsze to
wykonywać go z pasją. Maria Dąbrowska powiedziała, że "Książka i możność czytania to jeden z największych cudów
cywilizacji". W czasach, gdy książki są tak drogie można by do tych cudów doliczyć bibliotekarza dobrze wykonującego swą
pracę.
Monika Stasiak
Gimnazjum w Popielawach
|
|