Biblioteka w szkole Biblioteka w szkole
Szukaj: 
Aktualny numer 10/13
Na skróty
Aktualny numer
Prenumerata i zakup numerów archiwalnych
Archiwum
Zawartość wszystkich numerów "BwS"
w programie MOL
Wyszukiwarka
Informacje dla autorów
Sklep internetowy
Bibliografia materiałów repertuarowych dla szkół
Bank przydatnych
materiałów
Partnerzy
Galeria bibliotekarzy
KONTAKT
"Biblioteka w Szkole"
00-950 Warszawa
skr. pocztowa 109
email:
[email protected]
tel./fax 0-22 832 36 12
tel. 832 36 11
Nowomaturowy zawrót głowy

Wioletta Tymińska-Bociąg

Czy w tej sytuacji nawet tak niespotykanie spokojny człowiek jak zakurzony szkolny bibliotekarz z zakurzonego nie stanie się wkurzony?

Nowa matura podobno już za rok, a ciągle budzi wątpliwości, zaś po publikacji informatorów maturalnych na rok 2005 budzi wręcz sprzeciw, zwłaszcza polonisty i bibliotekarza. Dla każdego, kto zajrzał do wymagań egzaminacyjnych z języka polskiego i listy lektur, jasne jest, że szkoły ponadgimnazjalne, przynajmniej w zakresie tego przedmiotu, wracają do czasów sprzed reformy. Nie chcę się nad tym rozwodzić po raz kolejny, sprawa ta odbiła się głośnym echem w prasie polonistycznej (zainteresowanych odsyłam do "Nowej Polszczyzny" 2003nr 4 i 5). "Biblioteka w Szkole" to dobre miejsce, by zająć się problemami, jakich nastręczył informator bibliotece szkolnej.

W roku szkolnym 2003\2004 reforma wraz z pierwszym rocznikiem dotarła do szkół średnich. Nauczyciele wybrali programy dla klas pierwszych liceów profilowanych i techników. Zmiany nie ominęły naturalnie biblioteki, zwłaszcza polonistycznej części księgozbioru. W mojej szkole poloniści wybrali program (zatwierdzony przez MENiS) To lubię! i zgodnie z zaleceniami autorów programu i podręcznika dokonaliśmy zmian w księgozbiorze - jak na razie wszystko w zgodzie z podstawą programową. Kolejny rok szkolny znowu wiązał się z zakupami lektur. I to przetrwaliśmy, ograniczając zakupy książek z innych dziedzin.

Jednak po zapoznaniu się z informatorem maturalnym na rok 2005 przekonaliśmy się, że część tych nowych książek do niczego się nie przyda. Wymagania egzaminacyjne okazały się dyktatorskim zamachem na wolność wyboru gwarantowaną nauczycielowi i uczniowi przez podstawę programową. Jakby tego było mało, do listy lektur dołączono około 10 nowych pozycji obowiązkowych, maleńki dodatek do dotychczasowych 15, a jeszcze następne przewędrowały z poziomu podstawowego do rozszerzonego.

Poloniści wpadli w popłoch, trudno się temu dziwić. Nie trzeba było długo czekać, żeby popłoch przeniósł się do biblioteki - nowe zakupy. Myli się, kto sądzi, że łatwo jest zdobyć od ręki, w dodatku w dużych ilościach, Jądro ciemności  Conrada, czy Króla Edypa. Liczne tomy Lorda Jima powędrowały na dolną półkę, wraz nimi jeszcze liczniejsze Antygony, ale ta została skazana już wcześniejszym wyrokiem na przejście do gimnazjum.

Można byłoby się oburzać, ale kto w polskim szkolnictwie ma jeszcze na to siłę? Przecież przyzwyczailiśmy się, że o wielu rzeczach dowiadujemy się w ostatniej chwili albo i później, tak jak przyzwyczailiśmy się do nadprodukcji papierów, dokumentów pospolicie zwanych kwitami.

Jednak to nie koniec zaskoczeń. Otóż w prasie polonistycznej podniosły się głosy kwestionujące prawomocność zapisów w informatorze w związku z tym, że jest on niezgodny z podstawą programową.

Odpowiedzmy sobie szczerze, czy w tej sytuacji nawet tak niespotykanie spokojny człowiek jak zakurzony szkolny bibliotekarz, ścibolący grosik do grosika na zakup książek, z zakurzonego nie stanie się wkurzony? Pytanie to jest oczywiście pytaniem retorycznym, a ja chciałabym zadać jeszcze jedno, myślę, że również w imieniu szkolnych polonistów i przyszłorocznych maturzystów, kto i kiedy wreszcie ten bałagan uporządkuje?!

Wioletta Tymińska-Bociąg
Świdnik, Zespół Szkół nr 1